Jacek Szynkarczuk
„Moje obrazy powstają w ciszy. Wyłączam się zupełnie i pogrążam w swoich myślach. Umysł krąży wówczas gdzieś między rzeczywistością, a wspomnieniami, między świadomością, a podświadomością. Angażuję całą swoją wyobraźnię, doświadczenia i pamięć by postawić jedynie parę kresek, bo niekiedy tylko tyle potrzeba by powstał projekt. Jeśli w głowie pojawi się jasna, czysta i klarowna koncepcja, to nie muszę tworzyć szczegółowych szkiców. Wystarczy zarys i reszta przychodzi sama, dalej już na płótnie.
Wówczas cisza przestaje obowiązywać. Sam proces malarski, jest niemal automatyczny, trochę jak odruch bezwarunkowy. Nie muszę myśleć, jakie farby powinienem zmieszać, czy ten fragment powinien wyglądać tak, a może inaczej. Jeśli to co właśnie powstaje, tworzy harmonijną całość, obraz właściwie „maluje się sam”. Jednak także wtedy, często wracam do ciszy. Do ciszy, która szeptem zadaje mi pytania. Kim jest człowiek? Po co tu jest? Czy kiedy postawiony samotnie w rzeczywistości, której zdaje się być tylko maleńkim elementem, jest prawie nieważny? Czy może przeciwnie, bo to ona została dla niego stworzona. W końcu czy rzeczywistość którą zna, jest tą jedyną? Czy może jest inna, lepsza, wspanialsza?
Moje obrazy to pytania, które formułuję na płótnie i próby pokazania tego, czego zobaczyć się nie da”.